• CHORE DZIECKO W PRZEDSZKOLU !!!

        • Artykuł "Chore dziecko w przedszkolu"

           

          Czy katar u malucha to już powód, by wziąć zwolnienie z pracy i zostać z dzieckiem w domu? Dlaczego tak wielu rodziców nie liczy się z innymi i przyprowadza do przedszkola kaszlące, gorączkujące dzieci? Jak powinny reagować przedszkolanki, gdy jedno z dzieci jest ewidentnie chore i istnieje ryzyko, że zarazi inne maluchy?

           

          Przedszkole to nie miejsce dla chorych dzieci

          Problem jest nie byle jaki. Jeden rodzic decyduje, że głupi katar czy kaszel to nie powód, by tracić urlop i posyła malucha do przedszkola. Chore dziecko „sprzedaje” wirusa piątce innych. Pięcioro rodziców będzie musiało wziąć zwolnienie, ale co najmniej jedno tego nie zrobi, dzięki czemu choroba przeskoczy na kolejne dzieci. Być może trafi akurat na te, które po wyleczeniu z poprzednich infekcji właśnie wróciły do przedszkola. Ich rodzice ponownie więc będą zmuszeni brać zwolnienia. Tymczasem choroby będą coraz mocniej wyniszczać młode organizmy, mogą wdać się powikłania i to, co zaczęło się zwyczajnym katarem, może skończyć się w szpitalu.

           

          Nie narażaj zdrowia innych dzieci

          Dlaczego rodzice zachowują się tak egoistycznie? Dlaczego ryzykują zdrowiem własnego dziecka (któremu wygodniej i bezpieczniej byłoby w chorobie we własnym łóżku) jak i pozostałych przedszkolaków? Czy nie zdają sobie sprawy ze swojego lekkomyślnego zachowania? Powodów może być wiele. Oto niektóre z nich. Po pierwsze – rynek pracy jest obecnie bardzo wymagający. Pracodawcy patrzą wilkiem na tradycyjne zwolnienia lekarskie, więc o zwolnienie na dziecko niektórzy boją się nawet pytać. Z kolei wykorzystywanie urlopu wypoczynkowego w celu podawania dziecku syropu wielu wydaje się niesłychanie niesprawiedliwe, więc nawet nie biorą takiego rozwiązania pod uwagę. A nawet jeśli biorą, to i urlop w końcu może się wyczerpać. Warto też pamiętać, że w przypadku częstych zwolnień lekarskich (czy to na siebie, czy na dziecko) pensja może się poważnie skurczyć, gdyż chorobowe nie jest pełnopłatne.

           

          Gdy jest się na przykład samotnym rodzicem, taka różnica w wynagrodzeniu może mieć kolosalne znaczenie, ale przecież i większość pełnych rodzin bazuje na dwóch pensjach i obniżenie dochodów odbija się na ich codziennym życiu. Po drugie – rodzice często nie chcą widzieć, że dziecko jest chore. Katar i kaszel to dla nich alergia, a gorączka – przegrzanie. Nie lubią zmieniać harmonogramu dnia, nie pasują im zmiany, gdyż mają swoje ważne plany. Dopóki dziecko nie dostanie ospy albo świnki, według nich jest zdrowe, ewentualnie tylko marudne, osłabione czy zmęczone. Niekoniecznie musi to iść w parze ze złym traktowaniem dziecka. Tacy rodzice często sami byli twardo chowani, a teraz dużo oczekują zarówno od siebie, jak i od swojego dziecka. Po trzecie – zwyczajne wygodnictwo. Pracujący lub niepracujący rodzice mogą dojść do niezbyt mądrego wniosku, że dziecko kaszleć może równie dobrze w domu, jak i w przedszkolu, a w domu to jednak duży kłopot. Więc niech martwią się w przedszkolu, zwłaszcza jeśli jest prywatne, a więc hojnie przez nich opłacane. Nie myślą o innych dzieciach lub wątpliwości zagłuszają prostym wytłumaczeniem: ”jesienią w przedszkolu i tak wszyscy chorują”. Wygodniccy rodzice potrafią zanosić przedszkolankom cały arsenał leków, w tym nawet antybiotyków, z przykazaniem, by nie zapomniały podawać ich choremu dziecku o określonych porach.

           

          Choroba goni chorobę…

          Bez względu na przyczynę takiego zachowania, skutki bywają opłakane. Dzieci chorują w kółko, jedno po drugim, bo zarażają się wzajemnie. Te, które wracają do grupy po odbytym leczeniu mają najczęściej bardzo osłabioną odporność i są podatne na kolejne infekcje. Wiele z nich nie zostaje nawet wyleczonych do końca, gdyż rodzicom wydaje się, że ”są już praktycznie zdrowe”, co grozi licznymi powikłaniami lub zaostrzeniem stanu choroby. Machina absurdu się nakręca – coraz więcej rodziców bierze zwolnienia, a przedszkole zaczyna świecić pustkami. Odprowadzając wyleczone dziecko do przedszkola nigdy nie ma się pewności, czy nie siedzi tam właśnie chory maluch, którego rodzice podrzucili za próg, by pozbyć się kłopotu.

           

          Do przedszkola państwowego mogą chodzić dzieci zdrowe, do prywatnego także te chore

          A wystarczyłoby, gdyby wszystkie przedszkola ustaliły raz i na zawsze, że chore dzieci po prostu nie są przyjmowane. O ile w przypadku przedszkoli państwowych jest to przeważnie nieźle egzekwowane, tak w przedszkolach prywatnych panuje wolna amerykanka. To nic, że większość z nich posiada w regulaminie zapis zakazujący przyprowadzania przeziębionych maluchów. W rzeczywistości rodzice wcale się z tym nie liczą. Panują tutaj bardzo komercyjne zasady – rodzice płaca niemałe pieniądze za opiekę nad dzieckiem, w związku z czym czują, że mają prawo wymagać więcej, niż od państwowego przedszkola. Dyrekcja na ogół nie oponuje, w końcu każdy klient to zysk. Wiele przedszkolanek z prywatnych placówek przyznaje, że nie zdarza im się wypraszać chorych dzieci. Przyjmowane są wszystkie, dopiero w ciągu dnia te całkiem chore bywają lepiej lub słabiej izolowane od zdrowych, a ich rodzice zawiadamiani zostają o zaistniałej sytuacji. To niestety zbyt mało, by ochronić zdrową grupę, gdyż zarazki i wirusy z pewnością już dawno zdążyły sobie znaleźć nowych nosicieli.

           

          Państwowe przedszkola (i żłobki) dość skutecznie radzą sobie z epidemiami zachorowań dzięki systemowi zaświadczeń lekarskich. Chore dzieci nie są przyjmowane, tylko odsyłane do domu, a powrócić do grupy mogą dopiero wówczas, gdy ich rodzice przyniosą od lekarza zaświadczenie o braku przeciwwskazań zdrowotnych do uczestniczenia w zajęciach. W praktyce oznacza to tyle, że dziecko nie powraca do przedszkola na wpół chore, zaledwie zaleczone z zewnętrznych objawów choroby, tylko w pełni zdrowe. To dobre rozwiązanie, jednak i ono ma swoje gorsze strony – rodzice skarżą się, że to głupota prowadzić dopiero co ozdrowiałe dziecko do przychodni pełnej chorych dzieci, a bez tego niestety nie uzyska się zaświadczenia o zdrowiu malucha. Choć faktycznie nie jest to rozwiązanie idealne, wydaje się jednak najlepsze ze wszystkich, które do tej pory wymyślono

          Nie narażaj cudzych dzieci

          Rodzicu! Bez względu na to, czy masz dziecko w przedszkolu państwowym czy prywatnym, prosimy – licz się z innymi! Nie narażaj cudzych dzieci, nie stawiaj w trudnej sytuacji ich rodziców. Pamiętaj, że Twojemu dziecku w chorobie najlepiej będzie w ciepłym łóżku. Wylecz w ten sposób nawet zwykły katar czy kaszel, by nie przekształciły się w coś znacznie groźniejszego. Licz się z tym, że w małej grupie raz ”sprzedana” choroba może powrócić do Twojego dziecka w znacznie poważniejszej postaci. Bądź rozsądny – sam opiekuj się chorym dzieckiem, przede wszystkim dla jego dobra.

          http://www.wikom.pl/pm119lodz/strona16.htm